poniedziałek, 19 maja 2014

Psychiatria podróży


 

Kiedy zastanawiałam się  nad tematem bloga, przeczytałam w Focusie ciekawy artykuł pani Ewy Nieckuły pod tytułem "Psychiatria podróży". Podobnie jak autorka artykułu nie zdawałam sobie sprawy, że podróżowanie niesie ze sobą aż takie urazy psychologiczne. Byłam przekonana, że  bywa niebezpieczne ale z bardziej prozaicznych powodów, wynika z błędów popełnionych przez turystę bądź organizatora podróży a tu okazuje się , że w podróży można nabawić się chorobliwego lęku, dostać paranoi albo schizofrenii.   Temat ten wydał mi się bardzo ciekawy, ponieważ zawsze interesowała mnie psychologia a o podróżach marzyłam całe życie. Bogatą wyobraźnie dostałam w genach, wiem, że nawet będąc przykutym do łóżka przez chorobę można "podróżować". W naszej  "głowie" możemy tworzyć  scenariusze podróży podparte informacjami ludzi, którzy te miejsca odwiedzili, możemy kreować własne krajobrazy a czasami nasz rozum , wbrew naszej woli wyświetla nam inne bardziej przerażające wizje.
Syndrom florencki, zwany też syndromem Stendhala,( o którym wspominałam na początku swoich wpisów) atakuje ludzi wrażliwych na sztukę. Według psychiatrów sztuka może odblokować tłumione traumatyczne przeżycia. Uważajmy więc we Florencji, by nie przeżyć tej wizyty tak ciężko jak Stendhal.Gwałtowne uderzenia serca, zawroty głowy,zagubienie, halucynacje. Syndrom ten przybiera też nieco inną formę niż estetyczna ekscytacja sztuką, ta reakcja nazywa się syndromem Rubensa i objawia  się spontaniczną i silną potrzebą  aktywności seksualnej.Jeśli wierzyć w statystykę to nagość eksploatowana w sztuce sprawia, że co piąty turysta odwiedzający muzeum ma w bonusie erotyczną przygodę.
Według mnie znacznie mniej przyjemna jest fiksacja religijna. W Izraelu ludzie dotknięci tzw. syndromem jerozolimskim nie należą do rzadkości. Są to zazwyczaj osoby po czterdziestce, pochodzące z prowincjonalnego miasteczka, wychowane w religijnej rodzinie.Zderzenie z rzeczywistością załamuje ich wyidealizowany obraz świętego  miejsca. Ostra postać  syndromu jerozolimskiego dotyka około stu osób rocznie, mężczyźni często zaczynają uważać się za Mesjasza, kobiety za Matkę Boską
Syndrom paryski przytrafia się o wiele rzadziej niż jerozolimski i tylko jednej nacji -Japończykom. Ambasada Japonii  uruchomiła 24-godzinną linie telefoniczną by wesprzeć swoich zwiedzających obywateli, którzy doznają w Paryżu szoku.
Szerszy międzynarodowy zasięg miewa syndrom indyjski. Kulturowy szok, oglądanie ubóstwa na żywo, intensywna medytacja mogą wytrącić niektórych turystów z równowagi psychicznej.Ambasady różnych krajów europejskich wysyłają do domu co roku około dwudziestu turystów z objawami ostrej psychozy.
Trochę to przerażające, że zamiast zdjęć z wymarzonej wycieczki, możemy zafundować sobie leczenie u psychiatry,ale najważniejsze to "nie dać się zwariować". Ja w swoich "wędrownych mirażach" pozostawiam sobie miejsce na rzeczywistość, bo to ona właśnie przebija niejednokrotnie nasze wyobrażenia. W swoim pożegnalnym wpisie życzę sobie i wszystkim, którzy zechcą to przeczytać , byśmy w swoim życiu jak "najmniej żałowali".

czwartek, 15 maja 2014

Najdłuższy marsz


 

Homo Sapiens zaczął ekspansję jakieś 60 tyś. lat temu. Wyruszył z Wielkich Rowów Afrykańskich na terenie dzisiejszej Etiopii i dotarł do najdalszego koniuszka Ameryki Południowej. Po wielu tysiącleciach ich śladem wyruszył dziennikarz National Geographic, laureat Nagrody Pulitzera Poul Salopek.Zamierzył wielką podróż po świecie, w trakcie której przez siedem lat chce przemierzyć 33 tyś kilometrów po czterech kontynentach. Swoje przedsięwzięcie nazwał "marszem z Edenu". Wyruszył 10 stycznia 2013 roku, swój dziennik podróży ogłasza regularnie w internecie, na stronie; outofedenwalk.nationalgeographic.com
Czytając o tym niezwykłym  podróżniku natrafiłam na jego wypowiedź, zrobiła na mnie duże wrażenie i dlatego chcę fragmenty przytoczyć-" Podjąłem wędrówkę. podążam za ideą, za opowieścią, gonię za mrzonkami, może szaleństwem. Ścigam widma. wyruszam stąd, skąd wywodzi się ludzkość(..). To do dziś nasze największe osiągnięcie, największa podróż. I nie dlatego,że dało nam we władanie planetę. Nie. Dlatego, że ci dawni przedstawiciele naszego gatunku(...) pozostawili nam w dziedzictwie najważniejsze cechy, które dziś uznajemy za atrybuty człowieka: złożoną mowę, myślenie abstrakcyjne, potrzebę tworzenia dzieł sztuki, geniusz wynalazków technicznych i cały wachlarz genetyczno- kulturowy współczesnych ras ludzkich (...)Szlaki wędrówek po etiopskiej pustyni to chyba najstarsze tropy człowieka na Ziemi. Ludzie wciąż przemierzają je pieszo. Mężczyźni, kobiety, głodni, biedni, u kresu sił, wygnani z domów przez suszę, przez wojnę, maszerują uparcie. Blisko miliard mieszkańców Ziemi jest dziś w trakcie wędrówki. żyjemy w czasach największej w dziejach masowej migracji naszego gatunku"
Warto śledzić drogę tego  interesującego dziennikarza, który potrafi dzielić się z nami swoją podróżą, dzięki "mistrzowskiemu talentowi pióra". Nie wiem czego bardziej mu zazdroszczę- tej podróży czy pióra:)

Kraina świętego Mikołaja



Laponia- mówią,że nie ma po co tu przyjeżdżać, że na świecie jest tyle barwnych miejsc, a tu widać tylko pustkę, że to nie tylko nudne ale i depresyjne. W wyobrażeniach odwiecznie skuta lodem kraina potrafi zaskoczyć temperaturami. Sezony nie są tu kalkulowane według kalendarza, więc uchwycić zmiany jest ciężko, łatwo z jednej pory roku wpaść w drugą, intensywność i nasycenie zwłaszcza wiosną osiąga swoje apogeum w ciągu jednego dnia, trzeba się śpieszyć,żeby uchwycić ten krótki czas.Jeśli wierzyć opisom ( a przecież tylko na nich opieram swoją wiedzę) świat ma tu zupełnie inne barwy niż gdziekolwiek indziej. Tutejsze kolory to zupełnie inna paleta barw, jakby kto inny malował Północ.Jak to poetycko ujął szaman z Tromoso- " ...nie ma kontrastów. Wszystko w pastelach. Są przeźroczyste, nie zatrzymują na sobie wzroku, można patrzeć przez nie daleko. Czasem widzimy dzięki temu przejście do drugiego świata. Można to naukowo wyjaśnić, o kątach padania światła ale po co. Lepiej patrzeć na te kolory i je chłonąć.Nie mówić o nich, patrzeć. Po co je odzierać z magii? A magia tu jest wszędzie, w końcu jesteś w Laponii. Nie pytaj, poczuj" I jak tu nie ulec tak pięknemu opisowi i nie dostosować się do poleceń szamana. Ja mam na to wielką ochotę zwłaszcza, że Laponia nierozerwalnie ludziom na całym świecie kojarzy się ze Świętym Mikołajem i Bożym Narodzeniem. Poza walorami przyrodniczymi i nieskażoną naturą jest to także miejsce wędrówek turystycznych i uprawiania sportów. Laponia kojarzy się też z samotnością i wyzwaniami, pokonywaniem wielkich przestrzeni w pojedynkę, walką z własnymi słabościami, zjawiskami polarnymi oraz zwierzętami. Idealne miejsce na wędrowne miraże.

środa, 14 maja 2014

Kraina kangurów

"Ziemia na której człowiek nadal nie jest panem a jedynie gościem" tak pisze o Australii w National Geographic pan Marek Tomalik- aborygeńskie mity zaklęte w prastarych skałach, ciągle ledwie dotknięta natura, cudownie piękna rafa koralowa oraz nowoczesne miasta uważane za najlepsze do życia na świecie.
Ludzie pojawili się w Australii po raz pierwszy przed ponad 35 000 lat. Przybyli z południowo wschodniej Azji, w wiele tysięcy lat po przybyciu tych pierwszych ludzi masywne czapy lodowe odtajały, Tasmania została odcięta od głównego lądu, a po wielkim lądowym moście do Azji, zamiecionym przez nowe morza, pozostały tylko rozproszone wyspy. Dla ludu zamieszkującego Australię zaczął się długi okres pełnej spokoju izolacji. Ich kontynent nie był jednak rajem, na większości terytorium panowała wieczna susza, mieszkańcy wędrowali przez rozległe połacie z trudem zdobywając pożywienie. Pod względem kulturowym ich życie było jednak bogate i złożone. przez spokojne stulecia nie utrwalone w żadnym zapisie stworzyli bogactwo totemów i tabu. Wszystko było magią, lecz zazwyczaj była to magia oparta na bystrej obserwacji przyrody, ludzie ci żyli w stałej łączności z otaczającym ich światem, wykraczając poza życie, śmierć i sam czas. Ten ponadczasowy sposób życia trwał przez tysiąclecia, chroniły go tylko odległość i ocean i  na nieszczęście dla rdzennych mieszkańców został on pokonany. Dzisiaj we własnym sumieniu trzeba rozstrzygnąć kwestię czy możemy wejść na  świętą górę Uluru. Aborygeni do których należy Park Narodowy Uluru- Kata Tjuta nie zabronili tego. Decyzję, czy wejść na tę górę można przypieczętować kupnem koszulki z napisem " Byłem tu i nie wspiąłem się na  Uluru". .Święta góra aborygenów, najważniejsza ikona Australii to magiczny monolit, zawsze zmienia kolory od ciemnokrwistego do odcieni bardziej pastelowych, przed zmierzchem stając się zupełnie szarą. Intensywność barw zależy od pory roku,zachmurzenia, wilgotności W Australii mówi się, że aborygeni są niewidzialni. Jeśli zobaczymy ich grających na didgeridoo czy tańczących, to znaczy, że mają interes do ubicia i chcą zarobić na turystach.
Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się jakie są granice ingerencji dopuszczalne w turystyce. Z jednej strony rozumiemy naruszanie granic tożsamej intymności a z drugiej strony pociąga nas tajemnica i ciekawość.Nie ukrywam, że jest we mnie ciekawość poznania tego miejsca ale jestem bardziej przy sacrum nie profanum.
Oczywiście jest w Australii jeszcze wiele miejsc, które chciałabym zobaczyć,Przylądek Tribulation -miejsce gdzie spotykają się dwa cuda świata: tropikalny las deszczowy i Wielka Rafa Koralowa, farmy położone bezkresach, oddalone setki kilometrów od innych osad i wiele, wiele innych ciekawych i niezwykłych dla mnie obszarów.Jak do tej pory nic nie znalazłam o syndromie dopadającym turystów w tym kraju ale wszystko może się zdarzyć:)


wtorek, 13 maja 2014

"Stary Szczyt"



Machu Picchu- to niezwykle miejsce zostało odkryte w 1911 roku przez amerykańskiego archeologa Hirama Binghama. Porośnięte roślinnością pozostawało nieznane dla świata. Nikt nie zna do końca historii tego tajemniczego miasta.Najprawdopodobniej zostało zajęte i opuszczone w ciągu 100 lat. Powody powstania miasta i przyczyny jego upadku nie są znane. Istnieje wiele teorii na ten temat, niektórzy przypisują założeni miasta istotom pozaziemskim ale jego architektura wskazuje raczej na późne imperium inkaskie (po 1438r.). Istnieje pogląd, że było świątynią kapłanek-Dziewic Słońca, inna hipoteza mówi, że miało być stolicą niezależnej republiki, która została zniszczona przez Inków i wymazana z ich ustnej historii, ale dzisiaj przyjmuje się raczej, że był to ośrodek administracyjny, ceremonialny i duchowy.
W 1983, Machu Picchu zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W 2007 roku ruiny miasta zostały ogłoszone jednym z siedmiu cudów świata.
Jest to dla mnie miejsce magiczne, przyciąga  nie tylko pięknem ale i tajemnicą. kórą niekoniecznie trzeba wyjaśniać. Peru zachwyciło mnie , kiedy jako dziecko oglądałam kolorowe czasopisma podróżnicze. Nasycenie kolorami, piękne stroje z nieodłącznym melonikiem- a wielbicielką poncha jestem cały czas.

piątek, 9 maja 2014

Katar tylko "na trzeźwo"

"Jeśli w Katarze znajduje się jakiś turysta to na pewno pomylił samoloty"- mawia się zwykle w tym mały emiracie Zatoki Perskiej, sąsiadującym z dużo potężniejszą Arabią Saudyjską. Państwo Katar, bo tak brzmi pełna i oficjalna nazwa, faktycznie nie jest miejscem licznych wycieczek turystycznych. Jeszcze trzydzieści lat temu Katar był pustynią zamieszkiwaną przez ludność wędrowną i biednych rybaków. Dopiero odkrycie surowców energetycznych, przede wszystkim gazu ziemnego (trzecie zasoby na świecie), umożliwiło szybki rozwój kraju. Współczesny Katar jest państwem nowoczesnym, rozwijającym się, liderem operacji humanitarnych i działań dyplomatycznych w cały świecie arabskim. Największymi bogactwami pod względem turystycznym są - pogoda i piękne pejzaże.  Choć kraj jest płaski niczym deska, to ponad pięćset kilometrowa linia brzegowa rekompensuje te widoki.
Społeczeństwo katarskie jest najbogatszym społeczeństwem świata, niestety kraj nastawia się również na turystów z naprawdę grubym portfelem." Podróżowanie z plecakiem" jest w Katarze niemożliwe, nie ma tam tanich hoteli, czy hosteli. Konieczny jest własny samochód bo oprócz taksówek nie ma tam praktycznie transportu publicznego. Katarczycy "zarabiają pieniądze", jednak nie pracują- to zadanie dla taniej siły roboczej tzw. ekspatów ,czyli pracowników najemnych z innych krajów Azji. Przestępczość bardzo niska, nie ma terroryzmu ani złych dzielnic, jedynymi zagrożeniami w Katarze są fatalnie jeżdżący kierowcy i słońce. Zakaz spożywania alkoholu, nawet we własnym domu trzeba mieć licencje.
Dla mnie  trochę bajkowa kraina zamknięta w" mydlanej bańce" ale właśnie jako taka jest na liście "wędrownych miraży"

czwartek, 8 maja 2014

RAJ POSZUKIWANY

Rajem jest to, co się nam rajem wydaje. Wielu z nas przez to słowo rozumie jakieś bajeczne, czarowne zacisze, w którym czas upływa wśród niebiańskich rozkoszy. Od dawna wierzono, że istnieje raj na Ziemi; miejsce odległe ( jakaś wyspa może?) pełne piękna i spokoju, gdzie skołatana dusza znajdzie wytchnienie.
Z okazji Dnia Bibliotekarza wszystkim, którzy uprawiają ten zaszczytny zawód życzę odnalezienia tego  miejsca, gdzie każdy znajdzie ukojenie i zamieni troski na zachwyt.

Cyberprzestrzeń

Jestem na półmetku swojej mirażowej drogi i chciałabym to podkreślić najbardziej "niesamowitą" ze swoich podróży. Podróż do Cyberprzestrzeni- dla mnie trochę przerażająca, ponieważ należę do ludzi, którzy "ostrożnie podchodzą do marzeń bo mogą się spełnić".
"Wizyta w cyberprzestrzeni jest jak wizyta w kolektywnej świadomości świata. Podróż Alicji wydaje się w porównaniu z nią nudnawa.Nasze nadzieje, nasze marzenia, nasze wiekopomne osiągnięcia, słabości i codzienne sprawy- to wszystko tam jest i możemy się tym dzielić"-pisał pionier internetu Vinton Cerf. .
 Cyberprzestrzeń, niezwykła kraina, w której wystarczy, że podniesiesz rękę i zadasz pytanie, a w ciągu kilku sekund krajobraz ulega przeistoczeniu i zapełnia osobami, które usiłują rozwiązać ten sam problem, podzielając twoje zainteresowania. To wymiar, w którym ciekawość jest natychmiast nagradzana. To także środowisko, w którym ludzkość spotyka się, aby dyskutować, kupować i sprzedawać, miejsce w którym logują się i zakochują pary. To miejsce, w którym studenci z czterech kontynentów mogą razem symulować podróż na Marsa w czasie rzeczywistym. Cybernetyczni wędrowcy mają w zasięgu ręki możliwość przekazywania swoich myśli pokrewnym duszom i być może to jest właśnie największym urokiem cyberprzestrzeni.
Pomimo tylu zalet, nie jest to zdecydowanie mój świat. Ja wybieram "karawanę".

środa, 30 kwietnia 2014

Troglodyci


 

W środkowej Tunezji na skraju Sahary leży wieś Matmata, największa osobliwość tego kraju. W surowym krajobrazie niewysokich gór Dżebel żyją  plemiona Berberów zepchniętych tu przed wiekami przez arabskich najeźdźców. Matmata bywa nazywana wioską troglodytów, gdyż od niepamiętnych czasów tubylcy mieszkają pod ziemią w domostwach wydrążonych w miękkich, piaszczysto-gliniastych skałach.Centrum podziemnego mieszkania to obszerne podwórze w kształcie okrągłej studni o głębokości 6-7 m i średnicy od 10 do 15 m. Z podwórza wchodzi się do izb, spiżarni, strychu i pomieszczeń gospodarczych wydrążonych na jednym lub dwóch poziomach. Do domostwa prowadzi pochyły tunel z poziomu gruntu na wewnętrzny dziedziniec. Pierwotnie łoża, ławy, półki modelowane były w ścianach. Największą zaletą podziemnych domów są ich właściwości izotermiczne: utrzymują chłód nawet w czasie największych upałów, zimą zaś jest w nich ciepło. Można je w prosty sposób rozbudowywać, w miarę jak powiększa się rodzina - niektóre składają się z dwóch, a nawet trzech dziedzińców połączonych tunelami.Nie wiadomo, kiedy narodziła się ta unikalna metoda budowania mieszkań pod ziemią. Z pewnością jednak sięga bardzo odległych czasów, skoro już grecki historyk Herodot pisał o nich w V w. p.n.e
Do spopularyzowania  atrakcji turystycznej  Matmaty przyczyniły się z pewnością "Gwiezdne wojny". Część plenerów i scen była kręcona właśnie tutaj.. Pagórkowata okolica Matmaty, podziurawiona otworami podziemnych domów, tworzy księżycowy krajobraz, szczególnie niezwykły, gdy ogląda się go z góry.Turystyka jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem Matmaty. Obsługa turystów daje zatrudnienie i dochód wielu mieszkańcom. Powstały restauracje, sklepy z pamiątkami oraz kilka hoteli, w tym trzy w dawnych "domach jaskiniowców". Warunki są w nich spartańskie, ale nocleg w takim hotelu to niezwykłe przeżycie.Tubylcy jednak mają już dosyć występowania w roli żywych eksponatów muzealnych. Wiele rodzin ogrodziło swoje podziemne gospodarstwa drutem kolczastym, by zniechęcić wścibskich turystów.Wobec takiego faktu nachalnością z mojej strony jest nieodparta chęć osobistego zapoznania się z tą kulturą, nie mniej jednak ta chęć dalej we mnie trwa.
 Żeby złagodzić swój nazbyt ciekawski wizerunek skieruje uwagę na drugą " perełkę". Będąc w tych stronach, nie sposób pominąć niezwykłego fenomenu przyrodniczego, jakim jest Szott el-Dżerid - największe na Saharze słone jezioro o powierzchni 5200 km kw. Przez większą część roku jest ono jeziorem tylko z nazwy; w porze suchej szott to płaska, oślepiająco biała powierzchnia soli wykrystalizowanej po odparowaniu wody. W upalne dni częstym zjawiskiem są miraże. Po opadach szott zamienia się w słone rozlewisko wypełnione wodą, która na skutek rozpuszczania minerałów może przybierać przeróżne zabarwienie. W dawnych czasach wędrówka przez szott była ryzykowna, gdyż nagły deszcz w krótkim czasie zamieniał go w śmiertelną pułapkę - grzęzawisko. Obecnie przez środek jeziora biegnie asfaltowa szosa przejezdna nawet po największych ulewach.


wtorek, 29 kwietnia 2014

Najpiękniejsi Mężczyźni Świata



Maj pobudza wyobraźnie, dlatego dzisiejszy wpis poświęcam nie tyle pięknym miejscom co pięknym mężczyznom. Jesienią, pod koniec pory deszczowej, mniej więcej w tym samym czasie co wybory Miss World, panowie z nigerskiego plemienia Wodaabe, szykują się do najważniejszego święta: dorocznego konkursu piękności Gerewol. Powierzchowność, fizyczne piękno jest dla nomadów Wodaabe najwyższą wartością, która określa człowieka i decyduje o jego istnieniu. Na "piękny" mówią mówią- wodi- co znaczy " jest , istnieje". przeciwieństwo to wodde- co oznacza " coś co powinno zniknąć". Piękno jest dla tego plemienia wyraźnie zdefiniowane, mają silny uniwersalny wzorzec estetyczny. Do ideału można się zbliżyć starannym przygotowaniem i ustawicznym poprawianiem makijażu przed lusterkiem, z którym żaden mężczyzna się nie rozstaje.W konkursie na  Święto Gerewol nie wystarczy tylko wyglądać, aby być atrakcyjnym dla dziewcząt, należy umieć się odpowiednio zachować i sprawnie przez wiele godzin tańczyć w pełnym słońcu. To festiwal swatów, podczas którego kobiety dobierają sobie partnerów wyłącznie na podstawie tego, co się da zobaczyć gołym okiem."Nieudany"mężczyzna z czasem będzie musiał zgodzić się, by jego żonę zapłodnił ktoś inny, "lepszy model". Kolejne pokolenie musi przecież być piękniejsze.
Słowo Wodaabe, oznacza "ludzie tabu"-  sami się tak określają w opozycji do osiadłych braci z rodziny Fulani,- to najwięksi tradycjonaliści, ściśli nomadzi, dumnie okazujący pogardę do rolnictwa i miejskiego trybu życia. . Dla Wodaabe ważna jest liczba posiadanych krów i umiejętności związane z ich hodowlą.Nie przejmują jak wielu innych Afrykanów, zachodnich strojów czy wzorców kulturowych Charakterystyczne elementy stroju i ozdób są częścią wspólnego kanonu, który odróżnia Wodaabe od innych, będąc źródłem ich dumy Wotaabe nieustannie pielęgnują swoją urodę, zmieszczenie się w kanonie piękna stało się dla nich żmudną pracą, są artystami dla których tworzywem są ich własne ciała.
Wszystkie informacje, które wyczytałam na temat tego niezwykle ciekawego plemienia sprawiają, że bardzo chciałabym poznać tych ludzi. Byłaby to na pewno niezwykła uczta dla oczu a jako,że gościnność to jeden z najważniejszych elementów kodeksu Wodaabe mniemam, że nie tylko :)

.




.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Kropka na mapie Świata

Bali- zdumiewająco piękna, z czterema lekko dymiącymi wulkanami powyżej żyznych pól ryżowych i fantastycznie białych plaż. Czaruje gości równikową dżunglą, jeziorami, gajami na wzgórzach i pnącymi się w górę tarasowymi poletkami ryżu, jest wymarzoną krainą złotych zachodów słońca.
Geolodzy zaliczają Bali do wysp oceanicznych powstałych w wyniku erupcji wulkanicznych z dala od większych lądów. Mieszkańcy, których religia jest połączeniem hinduizmu i animizmu, wyposażyli swoją wyspę w niezliczone świątynie i kapliczki. lubują się w celebrowaniu religijnych uroczystości. Balijczycy wierzą, że ich ojczyzna to boska własność oddana im w dzierżawę. Oglądając zdjęcia tej wyspy trudno nie przyznać im racji ale marzę o tym by przekonać się osobiście,że ten raj jest prawdziwy.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Wodospad Nowożeńców

Skoro moja  nostalgia zaprowadziła mnie nad wodospad,to nie mogę nie pociągnąć tematu i nie napisać o jednym z najsłynniejszych czyli o wodospadzie Niagara. Znajduje się na rzece o tej samej nazwie oddzielającej Buffalo w stanie Nowy Jork od  kanadyjskiej prowincji Ontario. Imponująca ściana wody, której huk słychać na wiele mil, przyciągała w latach trzydziestych i czterdziestych tyle par spędzających miodowe miesiące, że powiedzenie "pojechać nad Niagarę" znaczyło tyle samo co-" pobrać się". Wodospad jest dwuczęściowy, kanadyjski fragment jest większy niż amerykański. ma 800 metrów szerokości i 48 wysokości, wysokość nie jest imponująca ale masa spadającej wody wręcz niewiarygodna-5270 metrów sześciennych na sekundę. Jest to widok, którego się nie zapomina -tak zapewniają ci którzy go widzieli. Bardzo chciałabym się o tym przekonać.

sobota, 26 kwietnia 2014

Nostalgia

Wiosna w pełnej krasie, kwitną kwiaty, w powietrzu czuć zapach trawy i moich ulubionych bzów, świat pięknieje w oczach a jednak "dopada mnie" zmęczenie. Myślenie zaczyna "boleć" i żeby się wyciszyć,zresetować uciekam do jednego z najpiękniejszych miejsc o których przeczytałam. Dolina Lauterbrunner w środkowej Szwajcarii, jedna z najwspanialszych dolin na świecie. Ma ona w przekroju kształt litery U i pionowe ściany o wysokości 500 metrów, jest słynna z obficie tryskających źródeł i okazałych wodospadów. Strugi, które docierają do dna doliny, rozpryskują się w drobniutką mgiełkę.George Byron porównywał ją do ogona bladego konia, którego dosiada śmierć w Apokalipsie świętego Jana.
.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Arcydzieło Natury



Dziesięć, a może dwadzieścia milionów lat bez przerwy trwały procesy erozyjne, których rezultatem jest olbrzymi wyłom w powierzchni Ziemi- Wielki Kanion, ukazujący przeszłość geologiczną planety do dwóch miliardów lat wstecz. Stojąc na dnie wąwozu, na piaszczystym brzegu Kolorado można wyobrazić sobie olbrzymią pracę tej rzeki, wycinającej i rzeźbiącej  kanion. Niesamowitych wrażeń można się spodziewać podczas rejsu spływając nurtem rzeki. Koryto rzeki obniża się o 660 metrów,a po drodze trzeba pokonać 150 wodospadów i bystrzyn. Mija się wielobarwne skały, pionowe ściany, półki mówiące o nieustannej erozji. W zależności od fantazji oglądającego można się tam dopatrzeć niemal wszelkich budowli- zamków, meczetów, katedr.Te same miejsca inaczej wyglądają o poranku, w południe i o zmierzchu. Gra świateł, odcieni i kolorów powoduje, że wszystko się nieustannie zmienia.
Moim marzeniem jest stanąć na przeszklonym "najwyższym balkonie" świata ( Skywalk), usytuowanym na wysokości 1.219 m nad ziemią i nasycać się pięknem rzeźb natury.

środa, 23 kwietnia 2014

Moai-wędrujące posągi

Jesteśmy po świętach Wielkanocnych i miejsce, które nieustannie nasuwa mi się w mojej mirażowej podróży w ostatnich dniach, to jedno z najbardziej odosobnionych miejsc na kuli ziemskiej.Trzy uśpione dziś wulkany uformowały Wyspę Wielkanocną pół miliona lat temu, ma zaledwie 164 km kwadratowych, leży 3800 km od wybrzeży Chile,wynurza się samotnie pośrodku południowego Pacyfiku. Rapa Nui to polinezyjska nazwa Wyspy.
Kiedy w  1722 roku przybyli tu w Niedzielę Wielkanocną holenderscy odkrywcy napotkali kulturę z epoki kamienia. Moai -potężne posągi zostały wykute przy użyciu kamiennych  narzędzi a potem przetransportowane bez pomocy zwierząt pociągowych i kół na kamienne platformy czyli ahu, oddalone nawet o 18 kilometrów. Pytanie -jak to zrobili?-dręczyło przez lata całe rzesze. przybyszów.Tragiczna jest historia mieszkańców tej wyjątkowej wyspy. W 1877 roku żyło tu tylko 111 osób, dwieście lat wcześniej 10 tysięcy. Choroby, które przywieźli odkrywcy, wojna domowa, głód a w XIX wieku handlarze niewolników, zdziesiątkowały ludność.Obecnie przebywa tu ok.5700 mieszkańców. W 2007 roku Rapa  Nui w plebiscycie na na nowych siedem cudów świata zajęło ósme miejsce.Wyspiarze cieszą się ponieważ gwałtowny najazd gości zachwiałby równowagę ekologiczną wyspy.Tempo tutejszego życia nadają turyści, gospodarze solidnie wywiązują się ze swojego zadania, ale..proza życia na środku oceanu wpływa na jego jakość. Dostarczenie prądu, wody pitnej,usuwanie śmieci i zanieczyszczeń jest tu kluczowym problemem.To miejsce na Ziemi zajmuje czołowe miejsce na mapie "wędrownych miraży"
Moim stałym środkiem transportu w tych psychologicznych podróżach jest KSIĄŻKA, pragnę to zaznaczyć dzisiaj z okazji Międzynarodowego Dnia Książki. Jest to transport niezawodny, zabiera nas w najpiękniejsze miejsca i zapewnia niesamowite wrażenia. Szczerze polecam :)



czwartek, 17 kwietnia 2014

Fascynujące Stożki



Wulkany zawsze mnie fascynowały i przerażały. Na Ziemi jest ich około pięciuset, wiele z nich uznanych jest za wygasłe na przykład  Aconcagua-najwyższy szczyt zachodniej półkuli i najwyższy wulkan na Ziemi(6960 metrów n.p.m.). Wulkany wygasłe to takie, które nie wybuchały w czasach historycznych i, o ile to może być wiadome, nie będą już wybuchać.Ale to groźba erupcji  sprawia, że wiele szczytów należy do najbardziej znanych gór świata. Groźba i bezsporne piękno.
 Fudżi-jama,góra nad górami, z każdej strony wygląda imponująco,co roku ściąga pięćdziesiąt tysięcy pielgrzymów i moim marzeniem jest być wśród nich. Święta góra dla Japończyków, nazywana również Fudżi-san, swoim pięknem inspiruje japońskich poetów i malarzy.
Kilimandżaro- najwyższa góra Afryki. Dwa przykryte śniegiem wierzchołki  rozdziela szerokie siodło, zasypane pyłem wulkanicznym i skałami.
Piękne i bardzo groźne wulkany należące do tzw.Pierścienia Ognia otaczające Pacyfik i zarazem wielką płytę pacyficzną skorupy ziemskiej.
To są miejsca na Ziemi, które przyciągają mnie swoim pięknem, potęgą i grozą.Sprawiają, że mam świadomość,  jak" krótkim gościem" jestem na tym wspaniałym i pełnym  wielu tajemnic Globie.

środa, 16 kwietnia 2014

"Tysiąc wspaniałych słońc"

Tytułem tego wpisu jest tytuł powieści Khaleda Hosseiniego, której akcja rozgrywa się w Afganistanie-kraju znajdującego się na mojej " mirażowej " liście podróży.
Afganistan to kraj wysokogórski, ponad 4/5 powierzchni zajmują góry. Klimat surowy,podobnie jak krajobraz,12% obszaru stanowią pola uprawne, 3% lasy. Ciężkie i surowe jest również życie w Afganistanie, tylko 28% ludności żyje w mieście,poziom życia jeden z najniższych w świecie, rozwój gospodarczy również. Olbrzymia różnorodność etniczna i językowa, mniejsze grupy mówią ponad 70 językami i niezliczonymi dialektami, powszechnym zjawiskiem jest analfabetyzm 62,9%.
Niezwykła jest historia tego kraju, przez tysiąclecia podbijanego przez różnych najeźdźców, podlegającego nieustannym  wpływom kulturowym i religijnym- odbudowywana i niszczona.
Nie jest to kraj turystyczny ale w" mojej podróży " widzę go oczami Khaleda Hosseiniego i jest to przejmująca panorama afgańskiej rzeczywistości. Obrazy baśni i legend,surowych i pięknych krajobrazów, ale przede wszystkim ludzi, którzy w kraju " nieustających zmian", przemocy i gwałtu próbują zachować własną tożsamość.

czwartek, 10 kwietnia 2014

"Fiołek schowany za omszałym kamieniem"

"Jak spadać to z wysokiego konia", inspirowana tą maksymą zaczynam swoją podróż" psychologiczno-mirażową" od Nepalu, kraju schowanego wśród malowniczych himalajskich szczytów.
Legenda głosi,że niegdyś Nepal był wielkim jeziorem, zarośniętym kwiatem lotosu. Pewnego dnia z pobliskich Chin przybył półbóg Manjusri i jednym uderzeniem miecza wyciął  w skale szczelinę, przez którą
wypłynęły wody z jeziora. Tereny zaczęli zasiedlać ludzie. Manjusri wybudował kaplicę Swayambhunath (Ten Który Jest Egzystencją)- prawdopodobnie najstarsze święte miejsce w Nepalu.Warunki naturalne sprzyjały izolacji kraju; Himalaje oddzielały go od Chin i Tybetu, góry Mahabharat - od Indii,a podmokłe tereny Teraju i panująca tam malaria nie sprzyjały zasiedlaniu. Kraj rósł w siłę kszałtując i umacniając własną kulturę i tradycję, które istnieją do dzisiaj w swojej pierwotnej postaci,niezniszczone przez cywilizację. Nepal to kraina bogów. Dookoła miast i wiosek znajduje się niezliczona ilość relikwiarzy, kaplic i miejsc kultu.Jest to kraj żyjący mitami, legendami i magią. Jego kultura bogata jest w poezję, muzykę, sztukę i rzemiosło.Wraz z nepalskim ubiorem, kuchnią i zwyczajami tworzą odrębną kulturę.
Nepal aż lśni w morzu kwiatów i dziwnych roślin, rosnących w każdym dzikim miejscu. W trakcie wędrówek w dzikiej przyrodzie można natknąć się na nosorożca,jelenia, tygrysa.
Pierwsi turyści mogli przybyć do Nepalu po 1952 roku. Jest to kraj rolniczy, ale siłą napędową gospodarki jest turystyka. W ostatnich latach mocno rozwinęła się turystyka himalajska. Stolica kraju - Katmandu -
 i Pokhara to główne ośrodki wypraw w Himalaje.
Te i jeszcze wiele innych informacji na temat Nepalu można uzyskać w różnych źródłach informacyjnych, ale żeby poczuć "zaparcie dechu w piersiach" - chciałabym tam być. Człowiek potrafi tworzyć piękne rzeczy, ale natura jest nie do podrobienia, majestat i potęga gór zawsze robią na mnie ogromne wrażenie.Marząc o tej podróży mam nadzieję,że nie dotknie mnie "syndrom Stendhala". Ale o tym następnym razem...


wtorek, 8 kwietnia 2014

Co ja tu robię!!!

Do tej pory traktowałam internet jak "lustro weneckie", obserwowałam go z jednej strony (pomijając konta bankowe). Udział w kursie "zobligował" mnie do otwarcia się na inne spojrzenie na świat wirtualny.
Pracuję w miejscu gdzie "otaczają mnie myśli przelane na papier". W znacznej (poznanej przeze mnie na tą chwilę) większości, jest to wykonane w mistrzowski sposób i dlatego mam w sobie OGROMNĄ NIEŚMIAŁOŚĆ w pisemnym wyrażaniu i dzieleniu się z innymi własnymi myślami i emocjami. Wiąże się to szacunkiem, który posiadam dla potencjalnego czytelnika moich miraży. Zdecydowanie wolę mieć z interlokutorem kontakt wzrokowy, emocje, które towarzyszą rozmowie nadają jej ton, atmosferę a tym samym " długość i częstotliwość". W  przypadku tego bloga znam przypuszczalną długość i częstotliwość ale nie znam odbiorcy. Mam duże obawy czy poradzę sobie z ciekawym prowadzeniem dziennika.
Właśnie z tych obaw wzięłam pomysł na temat, równie nierzeczywisty jak fakt, że prowadzę bloga
Są to podróże, których nigdy nie odbyłam, miejsca, których nie zobaczyłam......... .